top of page
  • Kama Wojtkiewicz

Rozmowa z Jonem Fredericksonem | Lęk relacyjny, mechanizmy obronne i bezpieczna więź

Transkrypcja #97 odcinka Sznurowadeł myśli, czyli rozmowy z Jonem Fredericksonem z Washington School of Psychiatry. Autorką transkrypcji jest Amelia Kucharska.


LINK do rozmowy:


__


Kama: Jon, bardzo się cieszę, że przyjąłeś moje zaproszenie, że możemy porozmawiać osobiście, ponieważ nie byłam pewna, czy będziemy mogli zorganizować spotkanie na żywo. Jestem jeszcze bardziej wdzięczna, że przyjąłeś moje zaproszenie i możemy porozmawiać o wielu różnych tematach, ponieważ czytając Twoją książkę “Co-Creating Safety”, w mojej głowie pojawiło się wiele tematów, które wiem, że będę musiała w jakiś sposób zawęzić, więc prawdopodobnie zaczniemy od rozmowy o lęku, ale najpierw chciałam Ci podziękować za przyjęcie zaproszenia.


Jon: Dziękuję za zaproszenie mnie.


Kama: Okej, zacznijmy od czegoś dużego. Chciałam zapytać Cię o lęk, ponieważ kiedy czytałam Twoją książkę, ciągle myślałam o tym, czy lęk zawsze ma relacyjne pochodzenie? Czy w każdym przypadku jest to relacyjne? Pomyślałam, że zapytam Cię o to wprost, bo może nie w przypadku każdego lęku tak jest. Czy myślisz, że w większości przypadków lęk ma podłoże jakoś jednak relacyjne?


Jon: Tak, myślę, że ogólnie tak jest. Widzimy to na przykład w badaniach nad przywiązaniem. Kiedy dziecko dzieli się jakimś uczuciem ze swoją matką, a ona wygląda na złą, dziecko się boi, prawda? Czemu się boi? Ponieważ problem w relacji zagraża przetrwaniu dziecka. Dziecko potrzebuje relacji, żeby przetrwać, więc jeśli dzieli się jakimkolwiek uczuciem, które mogłoby przerażać matkę lub sprawiać, że staje się ona przerażająca, dziecko naturalnie zaczyna uczyć się bardzo szybko chować jakiekolwiek uczucie, które mogłoby zagrażać jego bezpieczeństwu. Inaczej mówiąc, jego przetrwaniu w tej relacji. A więc obrony, strategie, których używamy, żeby ukryć nasze uczucia i myśli przed innymi ludźmi, zazwyczaj powstają na bardzo wczesnym etapie życia. Na przykład nasz styl przywiązania w 12 miesiącu życia jest prognostykiem tego, jaki styl przywiązania będziemy posiadali w wieku 20 lat. Dwunastomiesięczne dziecko, które nie potrafi nawet jeszcze zbyt wiele powiedzieć, to dziecko już na poziomie niewerbalnym przystosowuje się do tego, co przeraża rodzica albo sprawia, że rodzic staje się przerażający. To jest niesamowite, zdać sobie sprawę, że dziecko jest już zaprogramowane, żeby przetrwać.


Kama: Racja, a co więcej zaprogramowane, by w pewien sposób regulować swoich rodziców, w procesie, który często prowadzi do porzucenia samego siebie.


Jon: To prawda, ponieważ kiedy dziecko używa obron, żeby chronić swoich rodziców przed uczuciami, które sprawiłyby, że byliby zaniepokojeni albo przestraszeni, nazywamy to darem miłości. Dziecko kocha swoich rodziców tak bardzo, że staje w pozycji: ukryję moje uczucia, żeby chronić Cię przed uczuciem, które sprawi, że będziesz zaniepokojony, przerażony, przerażający czy niebezpieczny.


Kama: Co jest trochę absurdalne, ponieważ powinno być na odwrót. To rodzic powinien być

wysoce czujny w stosunku do swojego dziecka.


Jon: Oczywiście, wielu rodziców jest, ale mamy te przypadki, gdzie dziecko dzieli się uczuciem i uczy się, och mój rodzic się przeraził, albo stał się przerażający, więc dziecko uczy się ukrywać uczucia, by chronić relację. I te obrony zawsze zaczynają się tak naprawdę jako sposób przystosowania. I w ten sposób, kiedy dziecko ma nadzieję, że może polegać na swojej matce lub ojcu w celu regulacji afektu, ale jednak nie może polegać na rodzicu w tym celu, musi oprzeć się obronie w celu przyłączenia afektu.


Kama: Jakie są przykłady tych obron? Co możesz zobaczyć w dorosłym pacjencie i z pewnością prześledzić to wstecz, do dziecięcych strategii radzenia sobie?


Jon: Weźmy na przykład pacjenta, którego zaczynasz badać. Jakie uczucie pojawia się, kiedy opowiadasz teraz o swoim mężu? Pacjent mówi: Nie jestem dobrą żoną, nie jestem wystarczająco dobra. Nie powinnam była poruszać tego tematu. On ma rację, nie jestem dobrą partnerką. W sytuacji takiej jak ta, powiedzielibyśmy, okej, a więc ta pacjentka naprawdę zmaga się z odczuwaniem swojej złości i atakuje siebie, by bronić się przed swoją złością. Możemy się zastanawiać, dlaczego ona tak bardzo angażuje się w atakowanie siebie, dlaczego chroni ludzi, których kocha przez zwracanie złości na siebie, poprzez atakowanie siebie. I na dalszym etapie leczenia dowiadujemy się, że miała matkę lub ojca, którzy byli bardzo krytyczni w stosunku do niej. Ona nauczyła się, że lepiej schować swoją złość, bo inaczej będzie krytykowana lub atakowana. I nauczyła się także, że jeśli skrytykuje siebie pierwsza, jej rodzice tego nie zrobią. Może nawet mnie nagrodzą, jeśli to zrobię. Jaka grzeczna dziewczynka, dobrze, że widzisz, że zrobiłaś źle. I zdaję sobie wtedy sprawę, że jeśli skrytykuję siebie pierwsza, to w ten sposób zyskam miłość krytycznych rodziców.


Kama: I nie stracę kogoś, od kogo jestem całkowicie zależna w tym okresie.


Jon: Dokładnie, jeśli skrytykuję siebie, będę mogła zostać z tymi krytykującymi mnie rodzicami, po to, by przetrwać. To pomaga zrozumieć, że czasami samokrytyka i atakowanie siebie może wydawać się naprawdę dziwaczne. Dlaczego ta pacjentka kara samą siebie? Ona miała rodziców, którzy ją karali i z biegiem czasu nauczyła się karać siebie. Trzeba zaznaczyć, że kiedy pacjent karze siebie, krytykuje siebie, angażuje się w atakowanie siebie, zazwyczaj nie ma pojęcia, że to robi. To jest totalnie nieświadome. Jeśli pacjentka powie, nigdy bym tego nie zrobiła, dla niej brzmi to jak fakt. Mogę więc powiedzieć, czy to prawda, że ta myśl zaniża twój prawdziwy potencjał? Teraz ona jest w pozycji: aha, muszę pomyśleć o tej myśli, muszę myśleć o tym bardziej jak o obronie, niż uważać jej za fakt o mnie.


Kama: Czy to jest ten kruchy pacjent, którego nazywasz tak w książce, czy może jest to ten lękowy, który atakuje siebie? Czy nazwałbyś go kruchym, czy to nie jest odpowiednie określenie?


Jon: Niektórzy ludzie tak robią. Są to osoby, które atakują siebie i to sprawia, że czują się depresyjnie na sesji, zaczynają płakać i to nie dlatego, że czują się smutni. To dlatego, że atakują siebie, nazywają siebie brzydkimi, głupimi, wyzywają siebie. W tym momencie widzimy: ojej, ale to jest tragiczne, ponieważ ona opowiada nam swoją historię. Ta pacjentka, poprzez werbalne znęcanie się nad sobą, właśnie teraz pokazuje nam historię werbalnego znęcania się, którego sama doświadczyła. Więc kiedy nazywa siebie brzydką, ja po prostu zapytam, czy w Twoim umyśle pojawia się krytyczna myśl? Czy możemy przyjrzeć się tej krytycznej myśli przez chwilę? Czy ten rodzaj krytycznej myśli sprawia, że wpadasz w depresję, co o tym myślisz? Czy może ten rodzaj krytycznych myśli Cię rani?


Kama: Więc zasadniczo starasz się dezaktywować mechanizm obronny, ale nie zabierasz go całkowicie, ponieważ jeśli byś to zrobił, na czym innym pacjentka mogłaby polegać?


Jon: To genialne pytanie. Na przykład, jeśli podam Ci mój kubek kawy, możesz go zabrać, prawda? Ponieważ to fizyczny przedmiot. Jeśli wręczyłbym Ci mój portfel, także możesz go zabrać, bo to fizyczny przedmiot. Nie możesz jednak zabrać mechanizmu obronnego, ponieważ obrona jest strategią radzenia sobie z uczuciami. Mam za sobą lata terapii, ale jeśli chciałbym teraz użyć projekcji wobec Ciebie, mógłbym to zrobić. Nikt nie może mi zabrać mojej zdolności do projekcji, bo to jest strategia. To bardzo ważna rzecz do zapamiętania. Możesz zabrać fizyczny przedmiot, ale nie możesz zabrać strategii.


Kama: To jak w takim razie dezaktywujesz mechanizm obronny? Czy to się dzieje po prostu przez uświadamianie, że pacjent go używa? Jaki z tym pracujesz?


Jon: Fantastyczne pytanie. Najpierw pomagamy pacjentowi zobaczyć: To jest krytyczna myśl. I kiedy to zrobimy, pomagamy mu nie tylko zobaczyć, że to krytyczna myśl, ale także zatrzymujemy proces atakowania siebie. Zobacz, to bardzo ważne, ponieważ jeśli podczas sesji widzimy osobę angażującą się w zachowanie, które ją rani, chcemy zatrzymać każdą obronę, która będzie ją ranić. W przeciwnym razie, jeśli będzie angażować się podczas sesji w zachowanie, które ją rani, osoba ta stanie się bardziej depresyjna podczas sesji. To jest bardzo ważne. Wracając do idei wolnych skojarzeń Freuda, ludzie mylnie myślą, że wolne skojarzenia pozwalają ludziom mówić, co tylko chcą, prawda? Ale wiesz, ludzie chodzą do kawiarni, barów i mówią, co tylko chcą całymi nocami. Więc jeśli bary pozwalają na wystąpienie tych wolnych skojarzeń, i to miałoby leczyć ludzi, Polska i USA byłyby krajami oświeconych ludzi, świecącą rasą oświeconych.


Kama: A z pewnością nimi nie jesteśmy (śmiech).


Jon: My także z pewnością nie jesteśmy, jak możesz zauważyć. Rzecz w tym, że to, co Freud rozumiał jako wolne skojarzenia, czy pacjent może tworzyć wolne skojarzenia, to coś bardziej skomplikowanego. Kiedy spotykamy się z czymś trudnym, mamy tendencję, by używać mechanizmów obronnych. I te obrony następnie tworzą problemy i objawy, z którymi zmagają się pacjenci. Więc w tym przypadku, kiedy pacjentka zaczyna myśleć o swojej złości na chłopaka i zaczyna krytykować siebie, nie ma już wolnych skojarzeń ze swoim gniewem. Aktualnie jest zaangażowana w ranienie siebie w trakcie sesji, co sprawia, że będzie wpadać w stany depresyjne w trakcie sesji. Dlatego chcesz przerwać to zachowanie, by ona, po pierwsze, nie raniła siebie w naszej relacji. Następnie próbujesz pomóc jej zobaczyć, czy tam może jest krytyczna myśl? Czy ona może zobaczyć tę myśl, zaobserwować ją, a następnie pomóc jej zobaczyć nagrodę? Czy to jest rodzaj myśli, które mogą sprawiać, że wpadasz w depresję, co o tym myślisz? Och, nie myślałam o tym w ten sposób. Czy to jest rodzaj myśli, które mogą Cię dołować? Kiedy te krytyczne myśli się pojawiają, czy one mogą sprawiać, że czujesz się zaniepokojona? Teraz ona zaczyna o tym myśleć inaczej. To, co najpierw było automatyczną myślą, której nawet nie zauważała, po prostu myślała, że to prawda. Teraz zaczyna myśleć, jakie to ma konsekwencje, co to jej robi.


Kama: Czy myślisz, że to wystarczające, aby zauważyć ten związek między myślą a objawami depresyjnymi?


Jon: Nie, jeśli to byłoby wystarczające, to terapia poznawcza byłaby wyczerpująca (śmiech). Okay, to jest nieadaptacyjna myśli, zobacz, to jest nieadaptacyjna myśl i teraz ją uspokajamy. To jasne, że samo to nie prowadzi do długoterminowej zmiany.


Kama: A więc co powinno się wydarzyć oprócz zrozumienia, że to nieadaptacyjna myśl?


Jon: To kluczowa sprawa, ponieważ kiedy ja mogę widzieć mój mechanizm obronny, zauważać, jak mnie rani, wtedy możemy wrócić do tego i powiedzieć: Te myśli raniły Ciebie i naszą relację. I teraz jestem zatroskany o jakiekolwiek uczucia, które będą pojawiać się tutaj i sprawiać w Twoim umyśle chęć ranienia siebie i naszej relacji. Więc pomagasz pacjentce dostrzec, że w relacji radzi sobie ze swoimi uczuciami poprzez ranienie siebie w naszej relacji. To się dzieje oczywiście nieświadomie, ale teraz mamy kolejny krok. Czy możemy zajrzeć pod spód tych krytycznych myśli i zobaczyć, co one faktycznie przykrywają? Zobacz, to jest wszystko to, co chcemy odkryć, nie wystarczy wiedzieć o tych myślach, musimy odkryć, co one tak naprawdę przykrywają. Możemy zobaczyć uczucia pacjentki, które pojawiają się w stosunku do mnie terapeuty, które mogą być pod tymi krytycznymi myślami. Oczywiście pacjent nie będzie wiedział, ale możesz zapytać: jeśli popatrzymy pod spód tych krytycznych myśli, jakie uczucia pojawiają się w stosunku do mnie, wobec mnie? Po 4 czy 5 razach pacjentka nie wygląda już na tak przybitą. Nie jest jeszcze świadoma swojego gniewu, nie jest świadoma uczuć, które są pod spodem mechanizmów obronnych, ale zaczynają się w niej pojawiać i wzmacniać, więc zaczyna czuć się lepiej i później mówi: Nie wiem czemu, ale z jakiegoś powodu pojawia się we mnie złość. I zauważamy, że kiedy pojawia się emocja złości, to to sprawia, że czujesz lęk i możesz czuć się spięta i następnie pojawiają się krytyczne myśli po to, żeby ochronić mnie terapeutę przed złością, ale to ty kończysz cierpiąc, prawda? Czy to jest wzorzec pojawiający się w Twoich relacjach? Kiedy pojawia się gniew, chronisz innych ludzi poprzez ucieczkę w samokrytykę. Czy coś takiego się wydarza?


Kama: Czy to jest ta koregulacja, o której mówisz w książce? Ty jako terapeuta poprzez pozwolenie pacjentce na nieskrępowane wyrażanie złości, bez bycia ukaraną przez Ciebie poprzez na przykład odrzucenie, czy w ten sposób koregulujesz i pozwalasz, by miała możliwość przeniesienia tego do swoich prawdziwych relacji?


Jon: I teraz pacjentka zaczyna doświadczać złości, zamiast zwracać ją we własnym kierunku. Teraz budujemy zdolność do tolerowania naszych wewnętrznych przeżyć. Im bardziej możemy pomóc pacjentce tolerować jej gniew bez ucieczki w atakowanie siebie, tym mniej depresyjnie będzie czuła się w życiu. Im bardziej pomożemy jej widzieć obrony, tym łatwiej będzie jej odwrócić się od nich i zobaczyć, co jest pod spodem.


Kama: Zatrzymam Cię teraz w temacie mechanizmów obronnych i zapytam o to, co mi samej wydaje się najtrudniejsze, tak jak rozszczepienie czy somatyzacja. Czuję, że z atakowaniem siebie jest mi łatwiej wyobrazić sobie, jak można z tym pracować, ale jeśli ktoś używa rozszczepienia, jak mu to uświadamiasz? Przecież to jest tak automatyczne, czasami sam pacjent nie zdaje sobie nawet sprawy, że stosuje rozszczepienie.


Jon: Co byłoby przykładem rozszczepienia Twoim zdaniem?


Kama: Myślę o dysocjacji, ale nie jestem pewna, czy to dobry kierunek. Czasami poruszany w terapii temat może wyzwalać w pacjentach dysocjację i nie są oni wtedy w stanie myśleć o swojej dorosłej części. Wychodzą z sesji i nie pamiętają nawet, co się tam wydarzyło. Użyli rozszczepienia, bo było to dla nich tak wymagające, że pamięć nie pozwoliła im na przetworzenie tej informacji.


Jon: Racja, racja, dokładnie tak. Masz rację, dysocjacja jest formą rozszczepienia. Co rozumiemy przez rozszczepienie? Pacjent mówi o osobie lub sytuacji, podczas której doświadcza mieszanych uczuć. Jest zły na kogoś, kogo kocha, i czuje wobec niego frustrację. Więc pytanie brzmi: czy potrafię tolerować te różne uczucia wobec kogoś, kogo kocham, na kim mi zależy? I co się dzieje, kiedy zaczynam doświadczać tych mieszanych uczuć, wzrasta we mnie niepokój i funkcje poznawcze zaczynają być lekko zakłócone? Niepokój trafia do przywspółczulnej części centralnego układu nerwowego. I co się wydarza następnie? Ciśnienie krwi spada, a więc kora przedczołowa nie dostaje wystarczającej ilości krwi, spada puls i ciśnienie krwi, więc nie jest dostarczana wystarczająca ilości krwi. Dodatkowo hipokamp zaczyna się wyłączać, więc pacjent ma problemy z pamięcią i następnie pojawiają się fizyczne objawy. Pacjent niewyraźnie widzi, może doświadczać dzwonienia w uszach i następnie staje się trochę oszołomiony. To ze strony przywspółczulnego układu nerwowego. Mamy mieszane uczucia i następnie aktywuje się lęk, który wpływa na zakłócenie procesu poznawczego. Następnie, w zależności, czy pacjent potrafi tolerować lęk, albo go zakończyć, może rozszczepić te dwa uczucia. I to kończy zakłócenia percepcji poznawczej. Czuję się trochę zła na mojego męża, staję się lekko oszołomiona i później pojawia się myśl: Jestem po prostu suką. Jestem całkiem beznadziejna, albo on jest draniem. On jest całkowicie zły. Więc to ważne, kiedy patrzymy na rozszczepienie, żeby patrzeć na to jak na proces. Pojawia się wzrost mieszanych uczuć i następnie pacjent zaczyna doświadczać zakłóceń. I kiedy potrafimy wyłapać podczas sesji to zakłócenie i po prostu wyregulować lęk pacjentki, nie będzie musiała uciekać w rozszczepienie. Więc kiedy z kimś pracujemy, zwracamy szczególną uwagę na to, jakiego rodzaju obron używa? Czy jest w stanie znieść tę rozmowę o mieszanych uczuciach? Kiedy zaczyna doświadczać zakłóceń? I później, kiedy doświadcza zakłóceń, naszym pierwszym krokiem będzie powiedzenie: Dziękuję Ci, że dzielisz się ze mną tym, że właśnie zaczęłaś być trochę oszołomiona, możemy zauważyć, że jest tu coś o mieszanych uczuciach w stosunku do Twojego chłopaka, co sprawia, że czujesz się zaniepokojona i trochę oszołomiona. Coś o mieszanych uczuciach, zaczyna pojawiać się oszołomienie. Tak jakby to było zbyt ryzykowne, aby mieć w sobie garść różnych uczuć w tym samym czasie. Jak to jest dla nas zauważyć, że coś o mieszanych uczuciach może sprawić, że czujesz się zaniepokojona i trochę oszołomiona? Jak to jest to zauważyć? W ten sposób pomagasz pacjentce być świadomą tego, że to po prostu mieszane uczucia, które sprawiają, że czuje lęk. Rozpoznajesz to z nią, intelektualizujesz z nią. W pewien sposób ustanawiasz dojrzałą obronę. Pomóżmy jej intelektualizować na temat mieszanych uczuć, zamiast uciekać się do prymitywnego mechanizmu obronnego, jakim jest rozszczepienie. To, co próbujemy zrobić, to nauczyć pacjentkę i pomóc jej, zanim będzie musiała uciec w rozszczepienie czy projekcję. Teraz przypuśćmy, że zrobisz to, a ona i tak ucieknie w rozszczepienie, albo nie wyłapiemy jej niepokoju przed ucieczką w rozszczepienie. Kiedy pacjent używa rozszczepienia, musimy mu przypomnieć, co on tak właściwie rozszczepia. Widzimy to w ISTDP (Intensywnej Krótkoterminowej Psychoterapii Dynamicznej), w terapii skoncentrowanej na przeniesieniu Otto Kernberga. W tym miejscu mówimy, aha, to musi być dezorientujące, ponieważ ten sam mężczyzna, o którym mówisz, że jest draniem, jest tym samym mężczyzną, z którym leżysz w łóżku i się kochasz. To musi być dezorientujące, że to się w sobie zawiera. Część Twojego umysłu uważa, że on jest draniem, ale istnieje również poczucie, że on jest mężczyzną, z którym się kochasz. Jak to jest zauważyć tę złożoność w Twojej relacji? To właśnie nazywamy presją, która powoduje rozszczepienie, w momencie, w którym rozszczepia, staramy się pomóc jej uznać złożoność w relacji i przypominamy o konkretnych rzeczach. To musi być dezorientujące, ponieważ kobieta, którą nazywasz suką, jest także osobą, która zadzwoniła pod 112, kiedy przedawkowałeś i zabrała Cię do szpitala. I ta, którą nazywasz suką, jest tą samą kobietą, która siedzi przy Twoim łóżku dopóki się nie obudzisz, po tym jak podano Ci Narcan (przyp. – Nalokson, czyli preparat stosowany w przypadku zatrucia opioidami). Jak to jest zauważyć, że ta kobieta, którą nazywasz suką jest także tą samą kobietą, która uratowała Ci życie? Jak to jest zauważyć tę złożoność w umyśle? Więc tak naprawdę pomagasz pacjentowi radzić sobie ze złożonością. Nie rozmawiamy nawet o gniewie i miłości, jedynie zaznaczamy sprzeczne myśli, sprzeczne zdarzenia, pomagając pacjentowi znosić mieszane uczucia bez rozszczepiania ich. W takim przypadku, jak to jest zauważyć, że ta kobieta, którą nazywasz suką, jest także kobietą, która uratowała Ci życie, jak to jest to zauważyć? Musimy przypomnieć to 3 czy 4 razy. I kiedy to robimy, pacjent zaczyna być lekko oszołomiony. Ponieważ teraz staje się zaniepokojony doświadczeniem mieszanych uczuć. Jest coś w tym spostrzeżeniu. Coś w związku z tą złożonością sprawia, że Twoje ciało zaczyna się niepokoić i zaczynasz być oszołomiony. Tak jakby zauważenie tej złożoności w Twoim umyśle było niebezpieczne, tak jak zauważenie tego w Twojej żonie. I jak to jest zauważyć, że Twoje ciało tak silnie reaguje na tę złożoność, jak to jest to zauważyć?


Kama: Co pacjenci zwykle na to odpowiadają? Czy mówią, że to jest niekomfortowe i potem z czasem staje się bardziej możliwe do zniesienia? Czy są w ogóle zdolni sobie z tym poradzić i przetrawić tę informację, czy to często jest po prostu za dużo?


Jon: Nie, nie, oni zawsze mogą to przetrawić, ale może zająć im to chwilę. Możesz spędzić 10-15 minut zanim naprawdę zobaczą złożoność ich współmałżonka na przykład. To nie jest czysto poznawcza rzecz, 1+1=2, okej, mam to. Pamiętaj, to wywołuje ogromny lęk, doświadczenie tej złożoności nawet w nich samych. Więc ty tak naprawdę budujesz tę zdolność. Nie spieszysz się, bo to jest jak ogromny budynek, budowanie tej zdolności tolerowania mieszanych uczuć wewnątrz pacjentów i później, kiedy pacjent już się nie zaburza i widzi i może intelektualizować o swoim mężu, mając te mieszane uczucia, to znaczy, że zbudowaliśmy znaczącą zdolność. Teraz, co jest ważne to to, że z każdym wzrostem intensywności, ona może się zaburzać i pacjent może znowu się rozszczepiać. Po prostu budujesz tę zdolność tolerowania wewnętrznej złożoności z coraz większą intensywnością wraz z upływem czasu.


Kama: Musisz być bardzo świadomy tego, co się dzieje z pacjentem, prawda? Musisz być bardzo wobec niego czujny.


Jon: Musisz być bardzo czujny w kontakcie z takimi pacjentami, ponieważ mogą nie wyglądać na bardzo zaniepokojonych, niespecjalnie się jakoś denerwują.

W rzeczywistości mogą wyglądać dość płasko. Nie widać po nich napięcia, ponieważ ich lęk nie trafia do somatycznego układu nerwowego. Nie zaciskają dłoni (Och! Jon bierze głośny oddech), właściwie nie ma tam napięcia. Więc to jest jedna z oznak, którą znamy i która każe nam od razu regulować napięcie, kiedy nad tym pracujemy. Mówimy pacjentowi: Jeśli kiedykolwiek będziesz niewyraźnie widzieć, ale też słyszeć dzwonienie w uszach, staniesz się oszołomiony, zauważysz jakikolwiek ból brzucha, poinformuj mnie od razu, żebyśmy mogli razem wyregulować twój lęk. Nie chcę, żeby to był dla Ciebie niekomfortowy proces, obydwoje chcemy być pewni, że lęk nie wzrośnie za bardzo. Więc pacjent mnie informuje i w ten sposób możemy zauważyć lęk zanim pacjent będzie musiał użyć rozszczepienia lub dysocjacji.


Kama: Jak pracujesz z pacjentem, który używa projekcji lub identyfikacji projekcyjnej jako swoich obron? Myślę, że to bardzo ciekawe. Zwłaszcza identyfikacja projekcyjna, która czasem zdarza się tak szybko i nieświadomie, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, że jej używasz. Sposób, w jaki to opisujesz, czytam jako współpracę między terapeutą, który jest czujny, a pacjentem, który jest świadomy swoich cielesnych doznań. Ale czasami z somatyzacją lub identyfikacją projekcyjną jest tak, że to się po prostu dzieje i nie jesteś tego nawet świadomy, że już to wystąpiło. Jak pacjent może dostrzec tę obronę i wyregulować swój lęk, który pojawi się w następstwie?


Jon: Jasne. Oczywiście, kiedy lęk pacjenta jest zbyt wysoki, rozszczepia on swoje uczucia i może także używać projekcji. Więc pacjent może powiedzieć do mnie: Wiesz, wydajesz się bardzo krytyczny wobec mnie. Ja na to mówię: Och, czy możesz mnie poinformować, co takiego zrobiłem, co odebrałeś jako krytyczne, żebyśmy mogli przyjrzeć się temu, co zauważyłeś? Bo widzisz, jeśli byłem krytyczny, koniecznie chcę o tym wiedzieć jako terapeuta. Ale jest to także szczere zapytanie i próba pomocy pacjentów w zobaczeniu, czy jest na to jakiś dowód. Tak więc możemy zrobić restrukturyzację, ponieważ często pacjent mówi: Myślę, że Ty po prostu jesteś naprawdę krytyczny. Czy jest na to jakiś dowód, czy jest coś co widzisz, ponieważ ja naprawdę chcę wiedzieć? Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że często ludzie bali się, że będę w stosunku do nich krytyczny. Często są to osoby, które cierpią z powodu zbyt dużej ilości samokrytyki. Czy to jest coś, co Ci dolega? Ludzie, którzy myślą, że to ja ich krytykuję, sami cierpią z powodu samokrytyki. I później pacjentka przyznaje mi rację i zaczyna być płaczliwa. Więc jeśli zauważę, że krytykujesz siebie podczas sesji, czy mam zgodę, aby to podkreślić, tak żebyś to Ty mogła mieć kontrolę, a nie żeby samokrytyka miała kontrolę nad Tobą? Więc to byłby jeden ze sposobów radzenia sobie z projekcją i krytyką.


Kama: Co jeśli pacjent celowo prowokuje Cię do krytyki, do bycia bardziej wrogim wobec niego? Oczywiście wiem, że jesteś bardzo świadomy swoich interwencji, więc nie będziesz wobec pacjenta wrogi, ale sposób, w jaki będzie on np. prowadził rozmowę, będzie miało na celu sprowokować Cię, żebyś był trochę bardziej zdystansowany. I później pacjent powie: Mam Cię, jesteś zdystansowany, zimny, wrogi, krytyczny wobec mnie. Wtedy pacjent Cię prowokuje, bo chce potwierdzić własne przekonanie o byciu osobą krytykowaną przez innych.


Jon: Jasne, pozwól, że podam przykład. Pacjent, z którym widywałem się wiele lat temu, bardzo wrogi i atakujący, mówił mi, jaki jestem okropny na wiele różnych sposobów i nagle mówi: Myślę, że Ty mnie nienawidzisz. Odpowiadam: Jeśli mam być szczery, kiedy mnie obrażasz różnymi określeniami, rzeczywiście czuję wobec Ciebie nienawiść, to prawda. Kiedy mnie wyzywasz, obrażasz, mówisz, że cała moja praca jest okropna, czuję nienawiść, to prawda. Teraz, dla pełnej transparentności, to wcale nie jest takie trudne, żeby mnie rozzłościć. Więc jeśli chcesz to zrobić, możesz. Ale moje pytanie do Ciebie brzmi: Czemu tak bardzo się starasz, abym Cię ukarał? (cisza) Okazuje się, że pacjent nigdy wcześniej o tym nie pomyślał i nagle zauważył: Wow, zapraszam ludzi do tego, aby mnie karali. Oczywiście, że czujesz złość na mnie. Jest w Tobie po prostu wiele niewyrażonych i stłumionych uczuć. Ale zauważmy, że kiedy czujesz złość na mnie, coś w Tobie czuje się zaniepokojone. Ty wręcz starasz się mnie sprowokować, żebym ukarał Cię za tę złość. Inny przykład, pacjentka także bardzo prowokująca w stosunku do mnie, przyszła na konsultację. Była w terapii od 20 lat, u bardzo dobrej terapeutki w Waszyngtonie. Ta pacjentka była chronicznie w depresji, chronicznie w kryzysie samobójczym, w różnych szpitalach. I terapeutka czuła, że trochę utknęła, kiedy zdecydowała się odesłać ją do konsultacji, więc się zgodziłem. Widziałem się z nią raz na 3-godzinnej konsultacji. I ta kobieta była niezwykle złośliwa, irytująca i atakowała mnie werbalnie. Pytałem ją więc, jakie uczucia ma wobec mnie, które sprawiają, że zachowuje się w ten sposób? Naprawdę nie było powodu, żeby zachowywać się tak dziwacznie, więc musiałem się zastanowić, kogo ja reprezentuję, żeby ten rodzaj zachowania nabrał sensu. Zapytałem więc, jakie uczucia pojawiają się w stosunku do mnie i kiedy pytałem, ona naprawdę zaczęła być bardzo odłączona i zdystansowana w tej kwestii. Powiedziałem do niej: Zauważ, jak martwa jesteś w swoich uczuciach, kiedy jesteś tu ze mną. Ona na to: A może ja chcę być martwa! Co za deklaracja. Oczywiście miała ona tendencje samobójcze. Więc mówię: Dobrze, jak wiesz, jeśli chcesz być martwa, to jest to bardzo łatwe do zorganizowania. Jak sama wiesz, każda apteka ma wszystkie składniki, których potrzebujesz, żeby się zabić. Inna rzecz jest taka, że ani ja ani Twoja terapeutka nie możemy Cię przed tym powstrzymać. Więc dobra wiadomość jest taka, że jeśli chcesz być martwa, możesz. I nikt nie może Cię zatrzymać. Nawet w szpitalu, ludzie popełniają samobójstwa nawet w szpitalu. Dobra wiadomość jest więc taka, że jeśli chcesz być martwa, możesz to zrobić. Ja nie mogę Cię zatrzymać, ona nie może Cię zatrzymać. Szpitale nie mogę Cię zatrzymać. Ale moje pytanie brzmi: Co takiego dzieje się w Twoim życiu, co sprawia, że chcesz iść przez życie jako martwa kobieta? I wtedy wybuchła płaczem. Ten przykład pokazuje, że prowokacyjne zachowanie zawsze ma funkcję obronną. Więc staramy się odkryć, co jest pod spodem? Okej, tak, facet może być bardzo nieuprzejmy i prowokujący i możemy się zastanawiać, jaką funkcję to spełnia? W przypadku tamtego pacjenta, pragnął być ukarany, bo miał poczucie winy z powodu tej złości. W przypadku opisanej pacjentki, była bardzo prowokacyjna w stosunku do mnie, ale to była obrona przed tym, jak niszczyła swoje życie od lat.


Kama: Nie bałeś się, że sprowokujesz ją, by popełniła samobójstwo? Poprzez bycie bardzo bezpośrednim w stosunku do niej, nie bałeś się, nawet przez sekundę, że ta interwencja może wyrządzić jakąś szkodę?


Jon: Nie. Wiesz czemu? Ponieważ wiedziałem, że to sprowokuje złość na mnie. A im więcej złości pacjentka skieruje na mnie, tym mniej zostanie w niej złości na samą siebie. Boimy się pacjentów z tendencjami samobójczymi, a oni nie mają gdzie skierować swojej złości i jeśli nie mogą skierować jej na terapeutę, ich tendencje samobójcze się pogłębiają, ponieważ muszą zwrócić się na siebie. Ta konsultacja oczywiście jej pomogła, jej stany depresyjne się wyciszyły, stała się bardziej klarowna w swojej terapii. Zaczęła ćwiczyć, tracić na wadze, dołączyła do różnych stowarzyszeń, zaczęła nawiązywać przyjaźnie, dramatyczne zmiany. Ale powiedziała: Nienawidzę tego Fredericksona! Widzisz, fakt, że teraz może czuć nienawiść na zewnątrz, oznacza, że nie wraca ona do niej samej. Teraz do obowiązku terapeuty należy odnalezienie tego, gdzie ta nienawiść tak naprawdę należy. Ponieważ ta nienawiść, którą czuła do mnie, tak naprawdę oznacza, że był ktoś bardzo wcześnie w jej życiu, kogo ona naprawdę nienawidziła i ta nienawiść została skierowana na mnie, ale jeśli pozwolimy jej czuć tę nienawiść w stosunku do mnie, nie będzie musiała popadać w depresję, nie będzie musiała rozwijać tendencji samobójczych. To do terapeuty należy dowiedzenie się o odniesieniach do ludzi, do których ta nienawiść pierwotnie należała.


Kama: Przez moment pomyślałam o młodych terapeutach, którzy zmagają się z tego typu pacjentami. Czy czasem superwizujesz albo doradzasz młodszym terapeutom, jak poradzić sobie z taką ilością nienawiści ze strony pacjentów? To musi być naprawdę przytłaczające dla niektórych.


Jon: O tak, oczywiście, że jest.


Kama: Może dla Ciebie w przeszłości to też było trudne.


Jon: Och, oczywiście. Ja totalnie widzę w tym siebie w tamtym czasie. Jedyny powód, dla którego mogę znaleźć i zobaczyć mechanizmy obronne, jest taki, że sam je wszystkie stworzyłem. Myślałem, że stworzyłem w Tobie więcej obron, więc jeśli mamy konkurować, to oczywiście wygrywam. Z łatwością mogę sobie przypomnieć, jak bardzo byłem przerażony badaniem złości u pacjenta. Mogę z łatwością przypomnieć sobie, jak przerażony byłem, że ktoś się przeze mnie zabije. Jasne, dlatego mogę empatyzować ze studentami i później im pomagać. Ponieważ w pewien sposób to nie jest tylko wiedza o tym, co robić, ale pomóc im w mierzeniu się z ich własnym lękiem, ich własnymi uczuciami, ich własnymi obawami o to, co może się wydarzyć w gabinecie. To może zająć kilka tygodni albo miesięcy zanim początkujący terapeuta poczuje się komfortowo, będąc bardziej aktywnym w kontakcie z pacjentami z tendencjami samobójczymi.


Kama: Wróćmy teraz do pacjentów. W “Co-Creating Safety” mówisz o wzmacnianiu pacjenta. Bardzo interesuje mnie budowanie bezpiecznej relacji terapeutycznej po to, by ustabilizować pacjenta. Jak budujesz zaufanie z pacjentami, dla których jest to trudne i mogą wyznaczać Ci bardzo wysokie standardy? Przez co jeśli zrobisz cokolwiek źle jako terapeuta, natychmiast stracą do Ciebie zaufanie, ponieważ wielokrotnie zawiedziono je w przeszłości. Jak budujesz tę więź, żeby pacjenci mogli czuć się bezpiecznie i Ci ufać?


Jon: Okay, weźmy ten przykład, ponieważ jest interesujący. Pacjentka mówi: Jeśli popełnisz choćby jeden mały błąd, będzie pozamiatane, ponieważ nie chcę nigdy więcej być przez kogokolwiek rozczarowana, rozumiesz? Jeśli masz pacjenta, który mówi Ci, lepiej zrób to dobrze, bo jeśli nie, to będziesz miał kłopoty, jakbyś się czuła jako terapeutka?


Kama: To bardzo duża presja. Byłabym pewnie nawet mniej skłonna, żeby z takim pacjentem współpracować.


Jon: Dokładnie, więc rozumiesz, że to jest przeciwprzeniesienie. Co Ci to mówi o obawach pacjenta?


Kama: Więc to nie jest identyfikacja projekcyjna?


Jon: To jest identyfikacja projekcyjna. A więc teraz, to jest to, co ona umieszcza w Tobie. Dlaczego umieszcza to tutaj, czego się tak naprawdę obawia?


Kama: Że to się znowu nie uda? Boi się porażki, że jej wcale nie pomożesz?


Jon: Ty jako terapeutka się boisz, że poniesiesz porażkę. Boisz się, że jeśli popełnisz choćby jeden błąd, będzie pozamiatane i zostaniesz osądzona. Więc czego ona się boi w związku z Tobą?


Kama: Rozczarowania?


Jon: Co jeśli to jedno i to samo? Co jeśli ona boi się, że jeśli popełni choćby jeden błąd, zostanie wyrzucona z terapii?


Kama: Racja. Boi się, że odrzucisz ją jako terapeuta.


Jon: Dokładnie.


Kama: Powiesz, że skoro nie współpracuje wystarczająco dobrze, czas się pożegnać.


Jon: Dokładnie. Chcę podkreślić, że to, co mówisz ma sens, ponieważ oczywiście, że ona pragnęłaby mieć terapeutę, który nigdy nie popełnia błędów i nigdy nie rozczarowuje, to bardzo zrozumiałe. Niestety, oczywiście wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy i to jest rozczarowujące. Ale mam takie poczucie, że zostanę wyrzucony, jeśli nie będę perfekcyjny. I po prostu się zastanawiam, czy zmagałaś się z tym w przeszłości? Czułaś, że zostaniesz skreślona, jeśli nie będziesz idealna? Czy to jest coś, co znasz ze swojego doświadczenia?


Kama: Teraz musisz być idealną pacjentką, żeby być najlepszą w terapii.


Jon: Jeszcze jeden, kolejny sposób, w jaki możesz to zrobić. Mam wrażenie, że jeśli popełnię choćby jeden błąd, zostanę wyrzucony. Wiesz, naprawdę nie ma dla mnie powodu, dla którego miałbym Cię wyrzucić z terapii. Ponieważ żaden problem, z jakim się zmagasz, nie jest powodem, żeby Cię wyrzucić. Każdy problem jest tu dla nas czymś, co chcemy lepiej zrozumieć.


Kama: Tak, ponieważ ona myśli, że jeśli nie będzie robiła postępów wystarczająco szybko,

będziesz rozczarowany.


Jon: Możemy po prostu powiedzieć, że zauważamy, że jest tu coś o kimś, kto chce być perfekcyjny i ktoś, od kogo oczekuje się, że będzie perfekcyjny i jeśli ta osoba nie jest perfekcyjna, zostanie odrzucona. Więc wyłania się tu jakiś rodzaj wzorca, który możemy zauważyć. Rodzaj osądu i tak jakbym miał być na rzadkiej drodze znalezienia ideału i jeśli tego nie zrobię, mogę zostać natychmiast wyrzucony. Dokładnie tak jak sędzia i osądzana osoba, która z jakiegoś powodu pojawia się w naszej relacji.


Kama: Interesujące. Myślę, że dużo pacjentów się z tym zmaga, z zaufaniem do swojego terapeuty, ponieważ przez tak długi czas byli zawodzeni przez wielu ludzi, którzy mieli się o nich troszczyć, że to ich po prostu przeraża.


Jon: To jest inna sytuacja, ponieważ z jednej strony mamy perfekcjonistycznego sędziego, ale mamy też kogoś, kto został zawiedziony przez wielu terapeutów powiedziałbym. Wygląda więc jakbyśmy byli tutaj sami, tylko ty i ja, ale właśnie dajesz mi znać, że dużo innych osób jest z nami w tym gabinecie. Więc tak naprawdę nie zaczynamy z czystą kartą, czyż nie?


Kama: Nie.


Jon: W istocie jesteś tu z Jonem, ale to jest jakby inni ludzie wchodzili między nas i to może być trudne, żeby zobaczyć Jona, podczas gdy te obrazy innych osób wchodzą między mnie i Ciebie i te obrazy w jakiś sposób powstrzymują mnie i Ciebie przed stworzeniem więzi.


Kama: Jon trzyma teraz przed twarzą talerz, to tak dla tych, którzy nie widzą, bo słuchają w wersji audio.


Jon: Próbujemy pomóc pacjentowi zobaczyć, że obraz, tak jak talerz, może wejść między nas i pacjent będzie widział projekcję, ale nie będzie widział mnie. I starasz się mu pomóc schować ten wewnętrzny lęk, żebyśmy mogli nawiązać połączenie, ponieważ w innym razie pacjent zamiast tego stworzy połączenie z projekcją. Można więc powiedzieć: Zastanawiam się, biorąc pod uwagę, że miałeś wcześniej złe doświadczenia, czy byłoby to sensowne dla nas, żebyśmy spojrzeli na to, co się wydarzyło w poprzedniej relacji, żebyśmy mogli oczyścić tę przestrzeń dla Ciebie?


Kama: Znam wiele osób, które mówią, że nigdy nie zaufają terapeucie, ponieważ muszą mu płacić i fakt, że muszą to robić, oznacza, że to nie jest autentyczne, ponieważ terapeuci otrzymują za to pieniądze. Co byś powiedział pacjentowi, który jest tak wystraszony, że skupia się na tym, że to nie jest realna relacja, ponieważ ja Ci płacę, to jest usługa, nie ma opcji, że Ci zaufam? Znam wiele osób, które nie pójdą na terapię tylko z tego powodu.


Jon: Oczywiście, powiedziałbym: Pamiętaj, że nie musisz mi ufać. (cisza) Możesz mi ufać tak bardzo, jak chcesz. To są Twoje problemy, możesz mi zaufać i możemy wspólnie nad nimi pracować lub możesz podtrzymywać mur nieufności, to naprawdę należy do Ciebie. Masz wszelkie prawo, by podtrzymywać tak dużo nieufności, jak tylko chcesz. I jeśli ten mur nieufności Ci pomaga, to sensowne, żebyś go podtrzymywał. Cóż, nie powinieneś przekonywać mnie, żebym zburzył ten mur? Nie, nie mam prawa, żeby przekonywać Cię do czegokolwiek. Szczerze, to naprawdę musisz słuchać siebie. Jeśli jesteś przekonany, że nie jestem dla Ciebie pomocny, tak, powinieneś podtrzymywać mur nieufności. To ma sens. Kiedy ktoś mówi: Ja po prostu nie ufam, bo muszę za to płacić, ja mówię, czy nie byłoby miło, jeśli nie musiałbym płacić czynszu za mój gabinet? Czy nie byłoby miło, jeśli mógłbym iść do sklepu spożywczego i nie musiałbym płacić za zakupy? Czy nie byłoby miło, gdybym nie musiał płacić czynszu za moje mieszkanie? Czy nie byłoby miło, gdyby sprzedawca samochodów dał mi samochód za darmo? Totalnie to rozumiem. Też chciałbym, żeby każdy dawał mi rzeczy za darmo.


Kama: To jest dobre.


Jon: Jasne, empatyzujesz z podkreślonym przez pacjenta marzeniem. Iść do salonu Mercedesa i dostać auto za darmo, kto by tego nie chciał?


Kama: Kto by wtedy w ogóle pracował?


Jon: Jest to sposób na to, aby dołączyć do pacjenta. Oczywiście, że chciałbyś żeby to było za darmo.


Kama: A co z oporem? Jak z nim pracujesz? Traktujesz to jako coś, co należy dezaktywować i pomóc pacjentom regulować ich lęk? Czy jest to coś, co postrzegasz jako znaczące i ważne i co może informować Cię, że jest np. za wcześnie, by jakiś temat rozplątywać?


Jon: Tak, tak i tak. W jednym sensie opór może być barierą w leczeniu, ponieważ pacjent trzyma Cię na dystans na przykład. Z drugiej strony, pacjent pokazuje Ci wzorzec, który zaburza jego inne relacje, więc to jest bardzo pomocne. Chcemy wiedzieć, co zaburza relacje. Pacjent robi tego rodzaju rzeczy. Jeśli trzyma wszystkich na dystans, to sprawia, że czuje się samotny, a to będzie niszczyć relacje, powstrzymywać je, więc nie jest to użyteczne. Opór jest także pomocny na innym poziomie. Pacjent, który mi nie ufa, ma jakąś historię zdradzonego zaufania w przeszłości. Może to jest pacjent, który miał rodzica, który nigdy mu nie ufał i nie wierzył. Pracowałem kiedyś z pewną osobą, która ciągle patrzyła na mnie sceptycznie. I miałem taką myśl, takie doświadczenie z nią, że cokolwiek bym nie powiedział, ona nigdy mi nie uwierzy. Często opowiadała mi o swojej matce. I to była identyfikacja projekcyjna, prawda? Bo miałem to poczucie, że ona mi nigdy nie uwierzy, nieważne, co powiem. Więc kiedy mówiła o swojej matce, zapytałem: To tylko przeczucie, ale zastanawiam się, czy miałaś z nią takie doświadczenie, że nieważne co zrobiłaś, ona Ci nigdy nie wierzyła? Pacjentka się wtedy po prostu zrelaksowała i powiedziała: Tak.


Kama: Mądre.


Jon: To był rodzaj przeniesienia. Miałem poczucie, że ona nigdy mi nie uwierzy. W tym znaczeniu nie jest to problem, tylko zaproszenie do dalszej pracy.


Kama: To była ważna informacja dla Ciebie.


Jon: Dokładnie, to informacja. Ona przekazuje mi coś o swojej matce, czego nie byłaby w stanie przełożyć na słowa. I ja, to po prostu wrażenie, zastanawiam się, mam takie poczucie, że Ty nigdy nie mogłaś zdobyć zaufania swojej matki. Nie ma znaczenia, co byś powiedziała, ona zawsze była podejrzliwa w stosunku do Ciebie. Jej podejrzliwość w stosunku do mnie zniknęła wtedy całkowicie, ponieważ jej podejrzliwość, poprzez zachowanie, opowiadała mi o tym, czego nie mogła wyrazić słowami. Patrząc w ten sposób, opór jest jednocześnie barierą i przejściem. Każde drzwi są drzwiami i przejściem. Z jednej strony są zamkniętymi drzwiami, a z drugiej są też przejściem. Więc paradoksalnie, są obiema tymi rzeczami. Musisz uporać się z tymi rzeczami w pierwszej kolejności, żeby inne rzeczy pojawiły się wtedy, kiedy mają się pojawić.


Kama: Więc nie ma opcji, żeby z perspektywy pacjenta robić terapię źle, ponieważ jeśli po prostu przychodzisz i mówisz, to wszystko jest garścią istotnych informacji dla terapeuty.


Jon: Dokładnie, dlatego kiedy pacjent mówi: Myślę, że robię to źle, ty mówisz: Nie, robisz terapię perfekcyjnie. Moim zadaniem jest uchwycenie każdej Twojej ekspresji. Wszystko, co pacjent mówi, jest perfekcyjnym wyrażeniem jego potrzeb. Moja praca polega na odnalezieniu tego, dlaczego jest to perfekcyjne wyrażenie. Więc kiedy facet zachowuje się źle, przeklina, wylewa na mnie pomyje, mówi: Myślę, że mnie nienawidzisz. Czy chciałbym, żeby jakikolwiek terapeuta przez to przechodził? Nie. Czy jest to opis mojego perfekcyjnego dnia jako terapeuty? Nie bardzo. Ale to było perfekcyjne wyrażenie tego, czego on potrzebował, ponieważ działał w potrzebie, by zostać ukaranym.


Kama: Czy uważasz, że wyznaczenie z nim granicy w tym miejscu byłoby dobrym pomysłem dla terapeuty, jeśli on lub ona czują się naruszani? Czy to zaszkodziłoby procesowi pacjenta?


Jon: Oczywiście, myślę, że nie chcę, żeby pacjent mnie nadużywał. Ale rzecz polega na tym, żeby zastanawiać się nad tym, dlaczego pacjent mnie nadużywa, czemu to robi? Możesz postawić granicę i on po prostu będzie czuć się oceniony i zły, ale nie zostanie przez Ciebie zrozumiany.


Kama: Ale w tym samym czasie Twoja godność jako terapeuty też ma tutaj znaczenie.


Jon: Tak jest, ale możesz mieć większą siłę wpływu, jeśli to zrozumiesz. Pewien pacjent mnie kiedyś dewaluował, a właściwie był to polski pacjent..


Kama: Niech to szlag..


Jon: Więc co się wydarzyło. Mógłbym powiedzieć, przestań to robić, nie ma na to miejsca na terapii. Ale ja powiedziałem mu, zauważ, jak mnie tutaj dewaluujesz. Popatrz, dla mnie to w porządku jeśli masz inne zdanie. Ale czy dla Ciebie jest w porządku, jeśli ja mam inne zdanie? Więc mówię, jeśli dla Ciebie jest w porządku, że mamy dwie różne opinie, dwa różne umysły w jednym pomieszczeniu w tym samym czasie. On się zgodził. Siedział tak przez chwilę i nagle z jakiegoś powodu zaczął mówić o swoim ojcu, który miał w zwyczaju go obrażać i był także alkoholikiem. Zobacz, nie musiałem schodzić głęboko, mogłem w bardzo łagodny sposób się do tego odnieść i później wypłynęło to, o czym to było tak naprawdę. Więc w jakimś sensie, po raz kolejny to było perfekcyjne wyrażenie jego przeszłości. Zachowywał się tak jak dewaluujący ojciec, którego miał.


Kama: Chcę Cię też zapytać o regulację lęku w odniesieniu do tego, co dzieje się pomiędzy

sesjami. Myślę o tym, że wszystko, o czym rozmawiamy, dzieje się podczas sesji, ale co dzieje się z pacjentami, którzy doświadczają tych wyzwalaczy pomiędzy sesjami? Jak wyposażasz ich, żeby byli zdolni do regulacji i zauważania tych rzeczy, kiedy Ciebie jako terapeuty nie ma w pobliżu?


Jon: Kilka rzeczy. Każdemu depresyjnemu pacjentowi mówię: A więc po tej sesji, jeśli w jakimkolwiek momencie pojawi się krytyczna myśl i poczujesz, że wpadasz w depresyjny nastrój, zadaj sobie to pytanie: Na kogo się złoszczę? Zadawaj sobie to pytanie, ponieważ złość, którą atakujesz siebie, i depresja, przykrywają Twoją złość. Więc po prostu pytaj siebie, na kogo się teraz złoszczę? I wtedy będziemy mieć użyteczną informację, kiedy spotkamy się następnym razem, więc to taka mała praca domowa. Z bardziej kruchymi pacjentami spędzam dużo czasu rozmawiając o ich lęku. Oszołomienie, dzwonienie w uszach, to są objawy lęku. Rozmawiam z nimi o trójkącie konfliktu. Kiedy pojawiają się uczucia, odczuwasz lęk i możesz mieć objawy, które zauważasz. Powtarzam to w ciągu sesji, więc oni zaczynają zauważać, że to naprawdę jest wzorzec i możemy zwrócić uwagę na twój lęk teraz. Co pomoże Ci regulować go, kiedy tylko go zauważysz? Więc podczas sesji daję im narzędzia, jak rozpoznawać, kiedy poziom lęku jest za wysoki. I uczę ich, jak regulować poziom lęku w trakcie tygodnia, tak by mogli to robić sami.


Kama: Odwołujesz się do ciała, prawda? Nie jest to coś, czym terapia psychodynamiczna zajmuje się zbyt często.


Jon: Nie, zazwyczaj nie jest, dlatego ja poświęcam wiele czasu, żeby uczniowie i pacjenci wiedzieli dokładnie, kiedy ich lęk jest za wysoki i umieli go regulować, kiedy to się stanie. Więc kiedy jest to wyregulowane, mówię, tak jak w tym tygodniu, kiedy się pojawia, wiesz, że jesteś zaniepokojony, wiesz jak to regulować i co to jest regulacja. I kiedy to jest wyregulowane, możesz zapytać siebie, co to było za słowo lub doświadczenie, które wyzwoliło twój lęk? I w ten sposób zaczynasz rozpoznawać, co wyzwala Twój lęk.


Kama: Ciekawe, ponieważ powiedziałeś, że jeśli są depresyjni, pytasz ich na kogo są źli. Ale jeśli są zaniepokojeni, jakie wtedy jest pytanie?


Jon: Kiedy ich lęk jest za wysoki, proszę ich, żeby zastosowali regulację lęku. W ciągu tego tygodnia, kiedy poczujesz lęk, możesz zapytać siebie, jakie uczucia przykrywa ten lęk? Jakie uczucia się pojawiają i w stosunku do kogo się pojawiają, co przykrywa ten lęk tak naprawdę?


Kama: Czy jesteś zaznajomiony z IFS (Systemem Wewnętrznej Rodziny)? Jestem ciekawa, czy także uważasz to za interesujące , pracę z częściami i być może pytanie pacjenta, który doświadcza lęku, która część Ciebie tego doświadcza? Może twoja dziecięca część, nastoletnia część, czy to na pewno jest Twoja dorosła odpowiedź na to, co dzieje się teraz? Czy może ta dorosła relacja wyzwala lęk, którego doświadcza Twoja dziecięca część, a który jest zaadresowany do kogoś poza Twoim dorosłym partnerem, do którego to aktualnie czujesz?


Jon: Nie polecam tego w pracy z kruchymi pacjentami, ponieważ to mogłoby zachęcać do rozszczepiania, któremu próbujemy zaradzić. Nie chcemy, żeby pacjent mówił o częściach. Jest pewna grupa pacjentów, w której mówienie o częściach może być pomocne. Pacjenci głównie depresyjni, lękowi, ta grupa prawdopodobnie odpowie całkiem dobrze na to. Jest pewna grupa, w której musisz być dość odpornym i oni naprawdę podtrzymują dystans. Ich odpowiedzią byłoby powiedzenie, że to po prostu ta zdystansowana część wykręciła im numer w tym tygodniu. Tacy pacjenci mogą niewłaściwie używać mówienia o częściach w służbie obron. Jest to użyteczna technika. Lubię w niej to, że naprawdę zawiera współczucie dla samego siebie, rozpoznaje obrony jako adaptacyjne. Dobrze jest przypominać ludziom, że mechanizmy obronne początkowo powstały jako adaptacje i były bardzo pomocne. Możemy pomóc pacjentowi zobaczyć, jak coś, co było początkowo bardzo pomocne, nie jest pomocne już dziś. Widzimy, że nauczenie się krytykowania siebie w obecności krytycznego ojca, prawdopodobnie ocaliło pacjentowi życie, czyż nie? Więc podziękujmy tej pięciolatce, że była tak mądra, by wpaść na tę genialną strategię, ale teraz możemy się zgodzić, że atakowanie siebie, choć wtedy było Twoim najlepszym przyjacielem, dziś stało się Twoim największym wrogiem. Czy możemy dziś razem z Twoim 34-letnim umysłem spojrzeć na te uczucia, które były zbyt przerażające, by zmierzyć się z nimi w pojedynkę, kiedy miałaś 5 lat? To wnosi jasność do zadania.


Kama: Dziękuję, bo nie myślałam o IFS w ten sposób, to bardzo interesujące. Zbliżając się powoli do końca, chciałabym zadać Ci być może ważne dla wielu pacjentów pytanie. Skąd wiesz, kiedy nadchodzi czas, żeby pożegnać się ze swoim terapeutą, bo jesteś gotowy, by mierzyć się z rzeczywistością samemu? Wydaje mi się, że wielu pacjentów boi się, że będą zależni i utkną w terapii na 10 czy 20 lat. Czy jest jakiś sposób, w jaki Ty jako terapeuta wiesz, że Twój pacjent powoli zbliża się do końca procesu? Mam poczucie, że terapia indywidualna jest procesem, który w pewnym momencie powinien się jednak zakończyć.


Jon: Absolutnie. Zazwyczaj zostawiam to w rękach pacjenta. Zawsze jestem ciekaw, kiedy uważam, że pacjent zostaje w terapii dłużej niż myślę, że potrzebuje. Będę uważnie się przyglądał temu, co pacjent mówi, próbując zrozumieć, czego ten pacjent próbuje uniknąć? Ponieważ zbyt długie pozostawanie w terapii także jest sposobem na uniknięcie pewnych rzeczy. Może być sposobem na uniknięcie wielu rzeczy, jak np. konfrontacji z tym, że odnieśliśmy sukces, sposobem na uniknięcie straty, końca. Jest to sposób na uniknięcie swojej siły i zdolności. Ciekawi mnie, kiedy jest niechęć do zakończenia terapii, jaką to pełni funkcję, czego pacjenci przez to unikają. Oczywiście, są pacjenci, którzy czasami porzucają terapię za wcześnie, żeby uniknąć czegoś, co nadchodzi i musimy się z tym zmierzyć. Myślę także, mam nawet teraz kilku pacjentów, u których poprzedni terapeuta gwałtownie zakończył terapię. Może postrzegał pacjenta jak wrzód na tyłku (śmiech), albo był jakiś inny powód, którego nie rozumiemy. W takich przypadkach zaznaczamy, że terapia się zakończy, kiedy Ty tak zadecydujesz. To jest jedyna opcja, żeby to mogło zadziałać. To będzie Twoją decyzją.


Kama: Myślę po prostu o kulturze uzdrawiania, która daje nam wrażenie, być może mylne, że będzie w życiu taki punkt, w którym będziemy całkowicie wyleczeni.


Jon: A spotkałaś kogoś, kto był totalnie uzdrowiony i wyzwolony?


Kama: Nie, przykro mi, ale nie.


Jon: Ja również. To wielka fantazja. To nie jest tak, że będziemy całkowicie uzdrowieni, albo całkowicie oczyszczeni, mi się to na pewno nie przydarzyło. Pytanie brzmi, czy pacjent ma teraz narzędzia, żeby kontynuować swoją wewnętrzną pracę. Analityk Wilfred Bion powiedział: Analiza się nie kończy, kończy się relacja, ponieważ twoja samoanaliza będzie trwała przez całe życie. To, co się kończy, to nasza relacja, ale analiza siebie będzie kontynuowana. Będziemy mieć stresory w życiu, będziemy mieć bardzo trudne zdarzenia, będziemy mierzyć się z różnymi bolesnymi uczuciami i będziemy się zmagać w różnych momentach. Może na jakiś czas będziemy musieli wrócić na terapię, żeby uzyskać pomoc, ale proces analizy samego siebie będzie trwał. Jestem dużo bardziej zainteresowany, po pierwsze, czy objawy pacjenta zniknęły? Czy pacjent miał depresję i już jej nie ma, czy doświadczał ataków paniki i one odeszły? Były somatyzacje, więc czy somatyzacje odeszły? Patrzymy na brak objawów. Zwracam także uwagę na nieprzystosowawcze strategie zastąpione przez przystosowawcze. Na przykład pacjent pod koniec leczenia mówi mi: Pamiętasz, jak mówiłeś mi, że zawsze patrzyłem na sufit, odnosiłem się do niego, patrzyłem na okno i tam się odnosiłem, zamiast do Ciebie. Muszę Ci powiedzieć, że mój kontakt wzrokowy z moją dziewczyną jest fantastyczny i mam najlepszą relację z kobietą, jaką kiedykolwiek miałem. Byłoby świetnie widzieć, jak nieprzystosowawcza obrona zostaje zastąpiona przez bardziej przystosowawczą, relacyjną strategię. Więc patrzysz na usunięcie objawów i na przemianę nieprzystosowawczych zachowań w przystosowawcze.


Kama: Jest to dużo bardziej osiągalne, niż bycie całkowicie uzdrowionym.


Jon: Co to w ogóle oznacza, być całkowite uzdrowionym? Po pierwsze, jest to fantazja, idealistyczna fantazja. Co interesujące, jest to ukryta forma samoodrzucenia. Chcę odrzucić moje człowieczeństwo i stać się jakimś perfekcyjnym obrazem, którym nie mogę być. W związku z tym chcę torturować siebie przez całe życie, próbując wcielić perfekcyjną fantazję o czymś, czego nigdy nie zrobię jako człowiek. Musimy więc spojrzeć poza i zobaczyć: Czy ten pacjent zostaje w terapii z powodu jakiegoś wewnętrznego perfekcjonizmu? Ponieważ często pacjent wpada na pomysł: Muszę się pozbyć mojego człowieczeństwa, muszę się oczyścić, muszę się tego pozbyć. Prawdą jest także, że terapia jest o przyjmowaniu naszego człowieczeństwa. Tak, mam uczucia, lęki i mechanizmy obronne. Tak, te rzeczy dzieją się w relacjach. To jest jak prawdziwe przyjmowanie naszych długów, dobrego, złego, wszystkiego. Mamy problem z naszymi obronami i trudnymi do pomieszczenia uczuciami, ale mamy także problem z przyjęciem piękna w nas samych. Myślę, że to jest to, co możemy zrobić, żeby pomóc pacjentom, ponieważ oni w pewien sposób przychodząc na terapię, angażują się w rodzaj przemocy wobec siebie. Wyrwijmy te złe rzeczy ze mnie, żebym nareszcie był oczyszczony. Nienawidzę czegoś w sobie i mam nadzieję, że terapia zabierze tę część mnie, zamiast skupić się na tym, jak można rozwinąć poczucie samowspółczucia i miłości i przyjęcia całości własnego człowieczeństwa. Czyniąc to, możemy naprawdę przyjąć i zaakceptować człowieczeństwo wszystkich innych, w tym naszego pacjenta.


Kama: Piękne zakończenie. Dziękuję Ci, Jon. Bardzo się cieszę, że znalazłeś czas i przestrzeń, żeby się ze mną spotkać i porozmawiać. Jestem pewna, że będzie to bardzo wartościowe dla wielu moich Słuchaczy.


Jon: Dziękuję za zaproszenie.




bottom of page